w mojej pamięci pani marszałek nie zapisała się niczym szczególnym
"Zazdroszczę Sewerynowi Blumsztajnowi, że to on jako pierwszy skomentował dziś tak trafnie wyrok uniewinniający Romualda Szeremietiewa, oskarżonego od 2001 roku przez dziennikarzy śledczych „Rzeczpospolitej – Annę Marszałek i Bertolda Kittla – o korupcję. ....."
dziennikarka, która kłamliwymi artykułami "śledczymi" złamała karierę Romualdowi Szeremietiewowi, ta, która ponoć mogła kupić na bazarze aneks do raportu o WSI (od Sumlińskiego, bodajże) idzie teraz do NIK?
pisząca razem z Kittelem donosy medialne na podstawie materiałów opracowanych przez WSI...
Darujmy sobie takie teksty o najgorszych przykładach takiego skurwionego "dziennikarstwa" wzorem z bolszewickiej propagandy w PRL...
* * *
Anna Marszałek, która za artykuł o nim [donosy WSI na Szeremietiewa] otrzymała nagrodę Grand Press – najwyższe dziennikarskie wyróżnienie w Polsce – ani nie zrzekła się dotychczas tego honoru, ani nie została go pozbawiona. Bertold Kittel także został wyróżniony i… także nic. Oboje poświęcili Romualdowi Sz. (jak on sam policzył) 37 artykułów – we wszystkich opisywanych sprawach zapadły wyroki uniewinniające.
Szeremietiew pisze też na łamach „Rzepy” o kosztach postępowań sądowych wywołanych przez dziennikarskie publikacje. Poniesie je Skarb Państwa, a minister przypomina jakie to koszty: „lotniczo-morska operacja porwania Zbigniewa Farmusa z promu, wyjazd UOP do RPA w celu przesłuchania świadka, kilkuletnia inwigilacja mojej osoby i licznych moich znajomych, sprawdzenie dokumentacji z kilku tysięcy przetargów w MON, liczne tłumaczenia z języków obcych, odzyskiwanie danych komputerowych, no i pensje kilkunastu prokuratorów, trochę większej liczby funkcjonariuszy UOP, oficerów WSI... można by długo wymieniać”.
Dziennik robi sensację w materiale Dziennikarz "Rzeczpospolitej" oskarża swoją gazetę o tekscie jaki na swoim blogu zamieścił Bertold Kittel. Jednak do wszystkich materiałow Kittla o dziennikarstwie, zwłaszcza „śledczym“ należy podchodzić bardzo ostrożnie.
Bowiem związkach Anny Marszałek i Bertolda Kittla z różnymi dziwnymi służbami mówiło się „na mieście“ już od dość dawna. Było nawet w tej sprawie prowadzone przed kilku laty śledztwo (info poniżej). Para ta była także zamieszana w ataki prasowe na Marka Kempskiego, które okazały się fałszywe — a Rzeczpospolita przegrała proces o oszczerstwo w tej sprawie (info poniżej).
Dziennik podaje, że Kittel „dawno napisał duży, mocny tekst, który do tej pory leży.” Ponieważ "duży i mocny” — to nic więc dziwnego, że skoro napisał go red. Kittel — to redakcja „Rzeczpospolitej” jest bardzo ostrożna. Bo przecież właśnie przegrała kolejny proces, tym razem w Sądzie Najwyższym. (...)
Jak informuje „Dziennik”: „Wyznanie, jakie zamieścił na blogu dziennikarz śledczy "Rzeczpospolitej" Bertold Kittel - na temat swojej gazety pod nowym kierownictwem Pawła Lisickiego - wstrząsnęło nawet ludźmi, którzy od lat pracują w mediach. Bo zarzuty, jakie padły, są najcięższego kalibru. To oskarżenia o bratanie się "Rz" z władzą i mafią.”
Szkoda, że jednak jakoś Kittel nie widział tego bratania się z władzą czy michnikowskim salonem u poprzedniego red. naczelnego tej gazety, który praktycznie zrobił z niej kolejne niszowe salonowe pisemko... Można zrozumieć, że dla red. Kittla zmiany wprowadzone przez nowego naczelnego są — z powodu jego osobistych poglądów — nie do przyjęcia. Jednak, to jak bardzo tych zmian nie cierpi — pokazał jednak dopiero w w pytaniu o „ideały”...
Chyba tylko po to, żeby było jeszcze trochę zabawniej — Kittel na swoim blogu pisze: „Dziś pytam siebie, gdzie są nasze ideały. Dlaczego dziennikarstwo stało sie zawodem prostytutki władzy?” To zapytajmy red. Kittla czym były jego materiały o wojewodzie Marku Kempskim, lub o ministrze rządu Buzka Jerzym Widzyku. Czy właśnie to nie była banalna prostytucja dziennikarska?
Mimo wszytsko, jednak szkoda, że Kittel w swojej niechęci do aktualnego kierownictwa Rzeczpospolitej ucieka się do tak prymitywnych oskarżeń. A może należałoby jednak zapytać — tak jak pyta Teresa Kuczyńska w swoim materiale Dziennikarze uzależnieni są: „Kto za tym stał?
Jak ostatnio ujawniono, w grudniu 2000 roku Elżbieta Kruk, wówczas dyrektorka gabinetu ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, sporządziła dla niego notatkę tej oto treści: "Pozyskałam informację, że dziennikarze «Rzeczpospolitej» Anna Marszałek i Bertold Kittel... otrzymali zlecenie wykorzystania mediów do wyeliminowania z życia politycznego trzech polityków: Marka Kempskiego, Jerzego Widzyka i Lecha Kaczyńskiego.
Działania te prowadzone są w porozumieniu z UOP".
W tymże miesiącu 2000 roku ukazał się na pierwszej stronie "Rzeczpospolitej" artykuł zatytułowany skandalizująco "Wojewoda w sieci". Chodziło o byłego szefa śląskiej Solidarności, mianowanego nieco wcześniej wojewodą śląskim, Marka Kempskiego. Zdobywającego w regionie sławę skutecznie działającego na rzecz bezpieczeństwa ludzi i pogromcy korupcji. Artykuł Anny Marszałek i Bertolda Kittla oskarżał wojewodę o to, że zatrudnił jako doradców biznesmenów, którzy wykorzystywali swoją pozycję przy wojewodzie do ciemnych interesów.
Marek Kempski ujął się honorem i zrezygnował z urzędu. Wycofał się z polityki. Prokuratura, która wszczęła śledztwo, nie potrafiła jednak potwierdzić zarzutów przeciw wojewodzie ani też jego wymienionym przez dziennikarzy "Rz" współpracownikom. Wytoczyli oni proces "Rzeczpospolitej" o oszczerstwo, który redakcja przegrała.
Wkrótce pojawił się na łamach "Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej" podobny oskarżycielski artykuł o ministrze rządu Buzka Jerzym Widzyku. Dziennikarze sugerowali nieuczciwe pochodzenie pieniędzy na budowę jego willi. Śledztwo niezwykle długo trwające nie wykazało jednak żadnych ukrytych źródeł dochodów Widzyka, a willa okazała się skromnym segmentem. Gazety nie przeprosiły ministra, zamieściły tylko krótkie notki, że dochodzenie umorzono.
Mimo to media zainscenizowały taką sytuację, że nieco strachliwy premier Buzek poczuł się zobligowany do zdymisjonowania ze stanowiska ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. I tak urzeczywistniła się do końca treść notatki dyrektor Kruk. A Anna Marszałek i Bertold Kittel, mimo falstartów - w glorii dziennikarskiej chwały, nagradzani przez organizacje dziennikarskie - brali pod obcas coraz to nowych polityków. Czasem ich zarzuty znajdywały potwierdzenie, czasem nie, ale stali się sławni jako najbardziej przebojowi i skuteczni dziennikarze śledczy.
Z pomocą służb specjalnych?
Tymczasem w środowisku dziennikarskim coraz głośniej było o inspirowaniu tych osiągnięć dwojga reporterów, przede wszystkim Anny Marszałek, przez służby specjalne. Mówiono o tym przy okazji jej wcześniejszych publikacji, które zadziwiały jej możliwościami dotarcia do tajnych informacji, i to w superszybkim czasie. Na przykład o tajnych kontach różnych polskich menedżerów czy polityków w egzotycznych krajach, gdzie nie pytają o pochodzenie pieniędzy.
Wszystko wskazywało, że informacje nie były wynikiem żmudnego dziennikarskiego śledztwa. Dlatego napisałam wówczas w "Tygodniku Solidarność", że dziennikarze mogą czerpać informacje z różnych źródeł, nawet od służb specjalnych, ale muszą sprawdzać skrupulatnie ich prawdziwość i baczyć na to, jakie cele chcą nadawcy tych informacji osiągnąć. Dopiero wówczas mogą z nich korzystać. Poza tym nie może to być stała współpraca, bo to uzależnia. Wchodzimy w układ ze służbami specjalnymi.
"Niezależna" dziennikarka śledcza Anna Marszałek, ma w swoim "dorobku" jeszcze jeden podobny "sukces" z tego okresu. Zakończyła karierę polityczną Marka Kempskiego, w 1999 roku będącego wojewodą śląskim. Kempski, po objęciu stanowiska rozpoczął intensywną walkę z korupcją w swoim województwie i reakcja była natychmiastowa - artykuł A.Marszałek, w którym postawiono Kempskiemu zarzyt korupcji, co zmusiło go do ustąpienia ze stanowiska (dzisiaj nie do pomyślenia). Po czasie zarzuty, podobnie jak w przypadku Romualda Szeremietiewa, okazały się nieprawdziwe.
Owa "niezależna dziennikarka, w okresie swej pracy w "Rzeczpospolitej", najwyraźniej pełniła w swej redakcji podobną rolę jak obecnie w "GW" pełnią Kublik i Czuchnowski, czyli była "cynglem" do wynajęcia.
Jeśli niezależność dziennikarska twoim zdaniem polega na niszczeniu niewinnej osoby a potem unikaniu konsekwencji takiej podłości, to najbardziej niezależną gazetą w tym kraju jest "Gazeta Wyborcza". Przez Annę Marszałek konkretne niewinne osoby poniosły konkretne szkody. A ty śmiesz to usprawiedliwiać jakimś mitycznym całokształtem...
"Skoro konkretne osoby zostały skrzywdzone to wytoczyły dziennikarce procesy?"
Niech pan się nie ośmiesza mówieniem o procesach. Bliska mi osoba usłyszała od sędziny: "sprawiedliwości to może sobie pani na księżycu poszukać" oraz "i tak panią nie stać na apelację". Kogo pana zdaniem ma podać do sądu za postanowienia sądu? I jak ma to udowodnić, skoro na sali sądowej zakazane jest nagrywanie?
Proponuje się obudzić i spojrzeć na rzeczywistość. W sądach pracują w większości ludzie z postkomunistycznym rodowodem albo ich krewni i znajomi.
"Skoro konkretne osoby zostały skrzywdzone to wytoczyły dziennikarce procesy?"
Procesy przegrała "Rzeczpospolita", która opublikowa te paszkwile w okresie związanego z salonem red. Gaudena... Po tym, zmienił się naczelny i ci oszczercy musieli odejść z Rzepy
Jak sąd orzeka wyrok zgodny z naszym oczekiwaniem to jest dobry, a jak inny od naszego mniemania to jest zależny?"
Wyjaśnijmy coś sobie. Urząd Miasta zabiera ze współwłasności grunt na drogę. A potem sąd dzieli współwłasność JAKO CAŁOŚĆ, bez uwzględnienia WCZEŚNIEJSZEJ decyzji Urzędu Miasta. Dodatkowo jednej ze stron sąd, bezczelnie epatując złośliwościami, zasądza najmniej wartościowy fragment posesji jednocześnie argumentując, że ta osoba nie lepszego nie potrzebuje. Dodatkowo całkiem przypadkiem większość WCZEŚNIEJ ZABRANEJ drogi przypada akurat na ten fragment. Dodatkowo Urząd Miasta stwierdza, że w chwili zabierania na drogę grunt był współwłasnością i wypłaca po równo, bez uwzględnienia na kogo potem w większości zabrany grunt przypadał.
A pan coś mi mówi jeszcze o pójściu do sądu w tym kraju...
Dla ułatwienia dodam, że sędzina ma rodzinę w Urzędzie Miasta, a mąż strony sądzącej się z pokrzywdzoną jest radcą prawnym. Już pan ogrania obraz?
W sądach decydują układy i łapówki, a nie sprawiedliwość.
dlaczego? Pozwoliłem sobie zwrócić uwagę że wyrażenie 'całokształt' jest mylące. Pan Michnik na pewno się zasłużył ale to czym się zasłużył to 'skasował' swą działalnością w ostatnich latach. Podobnie Anna Marszałek ma 'plamę' w swej rzetelności dziennikarskiej. Bo albo została zmanipulowana (chodzi o P. Szeremietiewa) albo zrobiła to z pełną świadomością. Tak czy siak powinna jakoś się odnieść do tej sytuacji by być w pełni klarowną osobą.
A ja w swojej subiektywnej ocenie wierze w wersje Pana Szeremietiewa, co zresztą potwierdził Sąd.
posłuchaj głosów rozsądku; poszukaj trochę więcej informacji o tym cynglu dziennikarskim (o Kittlu również) i nie wyskakuj na ludzi, jak Ci chcą trochę informacji podrzucić. Przeciez od dawna w srodowisku wiadomo, że to agenci wpływu.
Przyznam, ze z dużym zdziwieniem przeczytałam Twoje peany na cześć tej znanej pary (ale zupełnie z innej strony, niz to przedstawiasz)
To właśnie komentarze stanowią o wyższości blogów nad mediami i komentarze są wykładnią rzetelności blogera. I przy okazji to, w jakim celu używa opcji banowania - by wyeliminować trolli, czy by zamknąć usta krytyce i udawać obiektywizm.
W sprawie niszczenia ludziom życia przez media nie dopuszczam żadnych kompromisów z nikim. Dziennikarz który raz się taką podłością splamił i nie podjął próby naprawienia tego jest dla mnie skreślony.
Zalecam więcej pokory. Inaczej inni mogą dojść do przekonania, że faktycznie poza obecnością na SG niewiele innego czytelników do pana przyciąga. Pańska popularność to miraż, ja jak jestem na SG to też mam 1K czytelników, więc to żadne osiągnięcie.
To pan traktuje komentatorów z góry, a nie ja. Merytoryczne uwagi pan zlekceważył, a w stosunku do mnie dał mi do zrozumienia, żeby taki szarak jak ja nie ważył się panu podskakiwać. Więc niech pan mi tu teraz nie gada o prawie do odmiennej oceny dokonań red. Marszałek, bo sam pan nie respektuje tego prawa u komentatorów i nie odnosi się pan do nich merytorycznie.
Zresztą to nie pierwszy raz. Odpowiada pan zawsze butnie i z góry, nigdy nie umie pan niczego uzasadnić merytorycznie. Choćby pod tekstem o Hypkim nie był pan w stanie się obronić. Co z pana za bloger, skoro nie zna pan nawet tak głośnych spraw jak stwierdzenie przez pana Hypkiego, że Tupolewy nie są awaryjne?
A poza tym "nasz blog"? To ilu jest Fiatowców? Dwóch? Dziesięciu? Ponad setka?
"Dokonania" rzeczywiście były. Borykałem sie z nimi 9 lat. Wszystkie okazały się kłamstwami. Ona zaś nadal twierdzi, że jestem winien, tylko prokuratura spaprała akt oskarżenie i dlatego mnie udało się uniknąć kary. Proszę zapytać byłego wojewodę Marka Kempskiego, który także dośwaidczył tych "dokonań".
Nie wiedział Pan o tym, czy wiedział i mimo to ceni "dokonania".
Te fakty komentatorzy pod tym tekstem już podnosili. Odpowiedź Fiatowca była taka:
"Ośmieszacie się tym komentarzami, bo nie można patrzeć przez pryzmat wybranych osób na całokształt pracy zawodowej Anny Marszałek. Jest to wybitna i niezależna dziennikarka śledcza(a trzeba zauważyć,że w Polsce dziennikarstwo śledcze zostało wykończone), która weszła za skórę ludziom od prawa do lewa."
Na moje powtórne zastrzeżenia zaś:
"Skoro konkretne osoby zostały skrzywdzone to wytoczyły dziennikarce procesy? A może nie mają podstaw? A samodzielne myślenie nie boli..."
Kolejne moje komentarze skończyły się ze strony Fiatowca kpiną, że dokopuję mu tylko po to, by zabłysnąć w świetle odbitym od jego rzekomej chwały.
Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi.
Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie. Kontakt: redakcja.npai@gmail.com